Nasz profil LinkedIn

Ryba psuje się od głowy – aktualizacja

Blog

Czas potrzebny na przeczytanie: ~2 minuty

W oryginalnym tekście “Ryba psuje się od głowy, a pismo procesowe – od główki”, opublikowanym w zeszłym roku, przekonywałem, żeby nie zaczynać pism procesowych w taki sposób:

Działając  w imieniu powoda Iksa, w oparciu o udzielone mi pełnomocnictwo do reprezentacji jego interesów w przedmiotowym postępowaniu, którego poświadczony za zgodność z oryginałem odpis wraz z dowodem uiszczenia opłaty skarbowej stanowi załącznik do niniejszego pozwu, wnoszę o…

tylko raczej pisać:

Jako pełnomocnik Iksa wnoszę o…

Dlaczego? Bo podawanie sądowi tych wszystkich informacji jest po prostu zbędne. A pisanie w piśmie procesowym rzeczy zbędnych jest, cóż… zbędne. Ale na tym nie koniec. Zaczynając pismo w ten sposób, możemy już na wstępie zrazić do siebie sąd. Ma on bowiem wszelkie podstawy, by podejrzewać, że także cała reszta – którą zaraz ma czytać –  będzie podobną gmatwaniną.  Niezbyt miła perspektywa!

Minęło trochę czasu i doszedłem do wniosku, że “jedynie słuszne” rozpoczęcie pisma procesowego powinno być jeszcze krótsze. Wystarczy napisać:

Iks wnosi o…

Czemu bez informacji o działaniu w charakterze pełnomocnika? Bo przecież podaliśmy ją już wcześniej,  przy oznaczaniu strony: “Powód: Iks; Pełnomocnik: adw. Igrek”. Nie ma sensu się powtarzać.

A czemu w trzeciej osobie, a nie np. tylko “Wnoszę o…” ( jak sugerowały komentarze do oryginalnego tekstu)? Bo tak jest bardziej logicznie i spójnie z k.p.c. Jako pełnomocnicy wnosimy przecież pisma w imieniu stron. Formalnie to są ich pisma – ich czynności procesowe. Zdroworozsądkowo też: to nie nas dotyczy spór w sprawie, tylko naszego klienta. Wartość, jaką wnosi do sprawy profesjonalny pełnomocnik, polega nie tylko na jego wiedzy, ale także na tym, że nie jest zaangażowany emocjonalnie. Dzięki temu potrafi na nią spojrzeć z boku. A to pomaga podejmować lepsze decyzje: co do doboru argumentów,taktyki procesowej itp.

Poza tym napisanie samego “Wnoszę o…” mogłoby wywołać – choćby tylko chwilową – dezorientację czytelnika. No bo kto wnosi? Strona osobiście? Pełnomocnik?  To oczywiście po chwili, może po kilku sekundach, staje się jasne. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli można oszczędzić sędziemu nawet tyle niekoniecznej pracy myślowej nad pismem – to trzeba. We własnym interesie: niech choćby te kilka sekund więcej poświęci na analizowanie naszych argumentów merytorycznych.

A formułę “wnoszę o…” zostawmy dla sytuacji, w których występujemy przed sądem we własnym imieniu  – i oby przydawała się nam jak najrzadziej.

Napisany przez

Maciej Rzepka

Opublikowany

Pexels Algrey 3731945

Zostaw pierwszy komentarz