Nasz profil LinkedIn

Czy ktoś ma jakieś ale?

Blog

Czas potrzebny na przeczytanie: ~5 minut

Stosunkowo niewielu prawników zaczyna zdania w swoich pismach procesowych od „ale”. A niektórzy twierdzą nawet, że nie powinno się tak robić. Czemu? Bo “tak się nie pisze”. Ja sam piszę tak jednak dość często. Pomyślałem więc, że warto się zastanowić, co tak naprawdę stoi za tymi obiekcjami i ile w tym racji. 

Myślę, że stoją za nimi dwa przekonania. Po pierwsze, że taki sposób rozpoczynania zdań jest niepoprawny. Po drugie, że jest potoczny – a więc nieodpowiedni w niezwykle poważnym, formalnym dokumencie, jakim jest i powinno być (nieprawdaż?) pismo procesowe. 

Zacznijmy od kwestii językowej. Czy rozpoczynanie zdań od „ale” (lub innego spójnika, np. „a”, „i”, „bo”) jest błędem? Nie jest. Dlaczego? Bo nie ma żadnej reguły językowej, żadnej zasady pisowni, która by tego zabraniała. I słusznie. Jeśli piszący robi tak z premedytacją, bo chce osiągnąć określony efekt (o jaki efekt może chodzić w piśmie procesowym, powiem dalej), to czemu miałby nie móc zacząć od spójnika? Wśród użytkowników języka polskiego jest to zresztą powszechna praktyka. Jeśli kogoś to nie przekonuje, to dorzucam jeszcze autorytet Poradni Językowej PWN (zob. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Czy-mozna-zaczac-zdanie-od;10767.html): 

 28.12.2009

[pytanie:] Czy można zaczynać zdanie od ale? Czy można również zaczynać zdanie od a i i… (np. „A tak poza tym to nie bądź na mnie zły”)?

[odpowiedź:] Można zacząć od ale, można od i, od więc i od wielu innych wyrazów, o które czasem pytają nasi korespondenci. Wyrazy te na początku zdania są nawiązaniem do wcześniejszego tekstu, więc ich sensowne użycie zakłada, że wcześniejszy tekst istnieje. Jeśli kioskarzowi powie Pan „Dzień dobry. Ale ja poproszę zapałki”, to funkcja owego ale nie będzie jasna. Gdyby jednak kioskarz podał Panu gazetę zamiast zapałek, to Pańskie „Ale ja poproszę zapałki” byłoby jak najbardziej stosowne.

Mirosław Bańko, PWN

Skoro mamy to rozstrzygnięte, przejdźmy do drugiej kwestii: Czy „ale” na początku zdania jest zbyt nieformalne, by mogło się pojawić w piśmie procesowym? W tym miejscu pomijam szerszą dyskusję, czy jako prawnicy, rzeczywiście musimy — i czy powinniśmy — pisać nasze pisma hiperformalnym stylem biurokratycznym (Moja odpowiedź to: nie, nie i jeszcze raz nie! Pisałem już o tym trochę we wcześniejszych wpisach). Tutaj skupmy się tylko na poziomie formalności samego „ale” na początku zdania. Jak go zmierzyć i jak przekonać kogoś, że nie jest on wcale za niski, skoro zagadnienia stylistyczne to w dużej mierze kwestia osobistych preferencji? 

Myślę, że poprzez przykłady. Pokazują one, że „ale” na początku zdania jest stosowane w poważnych publikacjach, przez powszechnie znanych i uznanych autorów, w tym prawników, i to od bardzo dawna. Oto kilka z nich:

  • Maurycy Allerhand, Podstęp w procesie, Lwów 1907, np. s. 170: „Jeżeli więc trzeci nie posiadał wiadomości 0 toczącym się sporze i do procesu wskutek tego nie przystąpił, może zapaść wyrok wobec niego skuteczny a polegający na wspólnym działaniu stron sporujących się. Ale i gdy trzeci do procesu przystąpi, nie zawsze może odwrócić niekorzystne skutki”.
  • Eugeniusz Waśkowski, Podręcznik procesu cywilnego: ustrój sądów cywilny, postępowanie sporne, Wilno 1932, np. s. 162: „Naturalnie bezczynność strony może przynieść jej szkodę, a nawet być przyczyną przegrania sprawy. Ale z tego, że dla procesującego się byłoby korzystne dokonanie jakiejkolwiek czynności procesowej, nie wynika bynajmniej obowiązek prawny jej dokonania”.
  • Roman Longchamps de Berier, Zobowiązania, Lwów, 1939, np. s. 84 (pisownia uwspółcześniona): „Błąd jest istotnym subiektywnie, jeżeli pozostaje w związku przyczynowym ze złożeniem oświadczenia, tzn., że gdyby nie było tego błędu, strona nie złożyłaby oświadczenia. Ale błąd “subiektywnie istotny” nie jest jeszcze wystarczającym; musi on być także obiektywnie istotnym, tzn., że musi to być taki błąd, iż nie tylko strona, która złożyła oświadczenie, ale nikt inny rozsądny takiego oświadczenia nie złożyłby, gdyby nie był w błędzie”.

A czy są przykłady z prac bardziej współczesnych? Są. Pisali tak, i to wielokrotnie, m.in.:

  • Zygmunt Bauman — zob. np. Ponowoczesne wzory osobowe, „Studia Socjologiczne” 2011, nr 1 (200), s. 436, 438, 445, 446, 447, 448, 449, 450, 451, 453, 456; 
  • Jerzy Bralczyk — zob. np. Poza prawdą i fałszem, „Teksty: teoria literatury, krytyka, interpretacja” 1981, nr 6 (60), s. 123, 124, 125;
  • Jan Miodek — zob. np. Polszczyzna lat 1918-2018, „Studia Pigoniana”, MMXIX, nr 2, s. 43, 44, 46.

Ze współczesnych prawników można natomiast wymienić Andrzeja Szlęzaka (zob. np. jego artykuł z tego roku, Krytycznie o polemice: kwalifikacja prawna klauzuli drag along, PPH 2022, nr 7, s. 42). 

Skoro mogli tak pisać klasycy nauki prawa, czołowi polscy językoznawcy, sławni socjolodzy (Bauman) czy wreszcie wspólnicy wielkich kancelarii (Szlęzak) — i nie był to dla nich sposób zaczynania zdań zbyt nieformalny — to wydaje się, że i my, szaraczkowie, możemy.    

No dobrze, ale to, że można, nie oznacza jeszcze, że warto. Zastanówmy się więc i nad tym. Dlaczego właściwie autor pisma procesowego miałby zaczynać część swoich zdań od „ale”? Co najmniej z tych trzech powodów:

  1. „Ale” na początku zdania dynamizuje tekst — a tekst bardziej żywy jest mniej nudny: lepiej się go czyta i łatwiej rozumie.
  2. „Ale” na początku zdania pozwala podzielić jedno dłuższe zdanie na dwa —a przy krótkich zdaniach czytelnik męczy się mniej niż przy długich; w efekcie tekst lepiej się czyta i łatwiej rozumie.  
  3. „Ale” na początku zdania pozwala skrócić tekst (jednym krótkim „ale” zastępujemy kilka wyrazów lub przynajmniej wyraz dłuższy, jak „jednakże” czy „jednak”) — a im krótszy tekst, tym lepiej się go czyta i łatwiej rozumie. 

„Ale” na początku zdania jest więc jednym z tych środków, które pomagają, żeby język pisma był „mocniejszy” — żywszy, bardziej zwięzły i bezpośredni. To z kolei pomaga wygrywać sprawy, bo pisma napisane takim językiem są lepiej przyswajalne dla sądu.

Jak zawsze, warto zobaczyć to na przykładzie. Myślę, że nikt nie będzie miał wątpliwości, która z wersji poniższego fragmentu pisma bardziej zwróciłaby uwagę sądu:

  1. Skarżący zarzuca sądowi rażąco błędnie zastosowanie art. X. Podkreślić jednak należy, że sąd zastosował ten przepis zgodnie z utrwalonym orzecznictwem SN. Zarzut jest więc bezzasadny. 
  2. Skarżący zarzuca sądowi rażąco błędne zastosowanie art. X. Ale sąd zastosował ten przepis zgodnie z utrwalonym orzecznictwem SN. Zarzut jest więc bezzasadny. 

Napisany przez

Maciej Rzepka

Opublikowany

Closeup Of Business Woman Making Notes In Document

Zostaw pierwszy komentarz